Rum Foursquare
Recenzje rumów

Rum Foursquare – wersje 2007 i 2008, RL Seale 10 oraz Velier Plenipotenziario – recenzja

Od mojej pierwszej recenzji Foursquare (dokładnie rum Foursquare 2004 – tutaj) minęło trochę ponad 2,5 roku. I szczerze powiedziawszy aż powtórnie sprawdziłem, czy to nie błąd, bo myślałem że z minimum 5 lat. Znaczy to, że od kupienia tamtej butelki będzie pewnie z 3-3,5 roku i niech będzie to wyrazem skali sukcesu, jaki osiągnął Richard Seale razem z firmą.

Bo przecież butelkując tamten rum pod koniec 2015 roku butelkował nr 3 w serii Exceptional Casks (ECS), obok kultowych już Port Cask i Zinfandela. I próżno było widzieć dzisiejszy szał, raczej pojedyncze, acz rosnące szybko w ilości informacje na zagranicznych forach, że oto pojawiło się na rynku coś wyjątkowego, co warto spróbować.

Inwestycja

A teraz zabutelkował nr 15 (Redoutable) w tej serii, rumy znikają z półek w tempie ekspresowym, również w Polsce. Seria stała się jednym z najpopularniejszych celów inwestycyjnych. Ludzie na fali wizji ustrzelenia jednorożca w postaci Foursquare 1998 (pierwsza edycja ECS), który osiąga już na aukcjach zawrotne 15 tys. zł za butelkę, chcą być częścią tej fali. Moim zdaniem nie będzie już to takie łatwe (tak jakby wcześniej było?). Dlatego, że zanim destylarnia uzyskała swój obecny status, jej produkty były przeznaczone do spożycia, a nie inwestycji, więc po prostu zniknęły z rynku (bo były bardzo dobre) i na rynek inwestycyjny wyszły już w bardzo limitowanej ilości.

Teraz mamy sytuację, gdzie nowe edycje (jakoś nie lubię słowa wypust), które wychodzą w seriach nawet po 30 tys. sztuk (a to dużo jak na limitowany charakter) są od razu przez szerokie grono kupowane w celach inwestycyjnych (na bazie hisorycznych stóp zwrotu z początkowych serii), więc naturalnie podaż takich butelek jest niewspółmiernie duża. Czy to oznacza, że się na tych butelkach nie zarobi? Pewnie się zarobi, bo widać postępujący bieg cen rumów. Ale na takie stopy zwrotu jak dotychczas trzeba będzie po prostu dłużej poczekać. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Czas spróbować

Ale nie o inwestycjach dzisiaj. Zwłaszcza, że bliżej mi do podejścia (acz też bez przegięcia w drugą stronę), że rumy są do picia, a nie inwestowania. Szał inwestycyjny niestety niekorzystnie wpływa na ceny i postrzeganie jakości do tejże właśnie, nie mówiąc o dostępności do delektowania się. Choć z drugiej strony, pracując w branży finansowej nie jestem naiwny, że romantycznie ludzie będą te butelki otwierać, jak można na nich zarobić. Ceny będą rosnąć. To nieuniknione.

Jako, że tutaj zazwyczaj jest o delektowaniu się, to chciałem się skupić dzisiaj na czterech różnych wydaniach z jednego, Foursquare’owego mianownika. „Na warsztat” wziąłem:

  • RL Seale’s 10 yo, czyli rum w charakterystycznym kształcie po starych, winiarskich butelkach, a będącym w stałej, powtarzalnej sprzedaży (choć stosunkowo słabo dostępny u nas)
  • rum Foursquare 2007 oraz 2008, czyli dwa klasyczne wydania wspomnianej serii Exceptional Casks, starzone w beczkach po Bourbonie, butelkowane w mocy, lub blisko mocy beczki
  • oraz rum Foursquare Plenipotenziario, czyli edycja wydana przez znanego importera – firmę Velier (prowadzoną przez Lucę Gargano), dla którego Richard Seale butelkuje okazjonalnie swoje specjalne blendy w limitowanych nakładach (by wspomnieć poprzednie jak 2006, Triptych, Principia, Destino, czy Patrimonio).

Rum RL Seale’s 10 yo

Skąd taka nazwa, skoro destylarnia to Foursquare? Ano stąd, że właścicielem destylarni o tej nazwie jest firma…RL Seale. RL, od Reginald Leon Seale, założyciela firmy, która wiele lat zajmowała się dystrybucją alkoholi, w tym blendowania rumu. Dlaczego taki koncept, że inna marka obok flagowych Doorly’s i Frousquare? Nie wiem, aczkolwiek wiele osób przez to omija trunek i jest zaskoczona, że to de facto od tego Richarda rum jest.

Rum RL Seale 10
Rum RL Seale 10, fot. własna

Rum jest bardzo klasyczną ekspresją w skali firmy i w skali generalnie rumowego świata. Blend rumów destylowanych alembikowo i kolumnowo po fermentowanej melasie. Starzony minimum 10 lat w beczkach, prawdopodobnie po Jacku Danielsie. Zabutelkowany przez firmę w 46%, woltaż (lub jego okolice) często przez Foursquare wykorzystywane (np. nowe, wzmocnione wersje Doorly’s 3 i XO).

Wyglądowo rum prezentuje się w naturalnym złotym kolorze. Jak wiemy Richard Seale jest na pierwszej linii przeciwników dodawania czegokolwiek sztucznego do rumu, nie znajdziemy tutaj więc żadnych cukrów, sztucznych aromatów, słodzików. Ewentualnie doza karmelu dla dostosowania i ujednolicenia barwy serii, element dopuszczalny przez wiele ustawodastw.

W zapachu jest delikatnie, przyjemnie, dość klasycznie, zgodnie z zapowiedzią, a dominującymi nutami będą tu dąb, wanilia i karmel. W smaku, oczywiście jak na 46% również jest delikatnie. Rum ma trochę ciała, ale wciąż jest z tych lżejszych. Przy blendzie alembika z kolumną czuć, że przewagę stanowi tutaj kolumna. W smaku, również klasyczna linia (karmel, suszone owoce, wanilia), charakterystyczny dla Barbadosu kokos. Rum wydaje mi się dość łatwy w odbiorze. Jest wytrawny.

W posmaku odnajdziemy odrobinę pieprznej nuty. Trzeba podkreślić duży fach destylacyjny, gdyż przy 46% nie mamy mocnego odczucia alkoholu. Bardzo dobry rum do picia solo w zakresie 150-200 zł.

Moja ocena rum RL Seale’s 10 yo:
Wygląd: 0,8/1
Zapach: 1,5/2
Smak początkowy: 0,8/1
Smak: 3,2/4
Posmak: 1,7/2
Razem – 8,0 /10

Rum Foursquare 2007

Przejdziemy teraz do wspominanej serii Exceptional Casks. Na pierwszy ogień nr 10 z tej serii, jak sama nazwa wskazuje rum wydestylowany w 2007 roku. Zabutelkowany w marcu 2019, mamy więc do czynienia z 12 letnim trunkiem, blendem alembika (z podwójną retortą) z kolumną (podwójna kolumna Coffeya), starzonym w beczkach po Bourbonie. Tak również i tu – bazą rumu melasa.

Rum Foursquare 2007
Rum Foursquare 2007, fot. własna

W zapachu, w porównaniu do poprzedniego rumu mamy więcej głębi i zdecydowanie więcej intensywności. Pojawiają się nowe nuty trochę bardziej owocowe, aż się prosi, żeby się nie spieszyć, tylko powoli delektować. Ale czuć wspólną nutę z dzisiejszym poprzednikiem. 2007 jest jakby staranną ewolucją RL Seale’s. Znowuż klasyka, nie znajdziemy tutaj miliona aromatów, jak w Hampdenie, czy Clairin. Rodzynki, trochę brzoskwini, obok powtórkowych dębu, wanilii, karmelu.

W smaku widoczny jest mocny przeskok jakościowy, mimo że mamy tu do czynienia z destylatem tylko 2 lata starszym, różnica jest ogromna. Rum mocno ożywa, choć procentów naturalnie nie czuć tak bardzo. W sensie z mocą alkoholu (59%, moc beczki) idzie cała para smaków. Czuć mocne dociążenie cięższymi smakami, bardziej oleistymi, dużo większa porcja alembika, wydaje się być lekko słodszy od RL SEale, ale słodycz naturalna, idąca ze smaku rumu. Do tego nuty wanilii, kokosa, skórki pomarańczowej, trochę tematu skórzanego.

Posmak bardzo przyjemny posmak, długi. Fajne kawowe nuty, kieliszek pięknie pachnie, a spróbujcie wylać kroplę na dłonie i potrzeć. Fantastyczny zapach.

Przyznam, że ten rum skradł moje serce, intensywnością, ułożeniem, fantastycznym posmakiem. Zdecydowanie do polecenia. Jakość do ceny – top.

Moja ocena rum Foursquare 2007:
Wygląd: 1/1
Zapach: 1,7/2
Smak początkowy: 0,9/1
Smak: 3,8/4
Posmak: 1,9/2
Razem – 9,3 /10

Rum Foursquare 2008 (test na bazie 50 ml sampla, wyjątek, niemal 100% moich recenzji jest na bazie butelek 700 ml)

Teraz będzie ciekawe porównanie. Wydanie tylko z roku później. Tak samo 12 letnie, tak samo starzone w beczkach po Bourbonie. Świetny, naoczny rezultat, jak w ramach danych roczników mogą się one miedzy sobą różnić. Jedna niewiadoma, którą Master Distiller się nie dzieli zbytnio – jaki udział komponentu pot-still jest w całości. Bo to tutaj bardzo często rozgrywają się subtelne odmienności pomiędzy tym, co mamy w poszczególnych wydaniach, a także tym, co zabutelkowane dla Velier, o czym za chwilę.

Rum Foursquare 2008
Rum Foursquare 2008, fot. własna

W zapachu podobnie do 2007, choć subtelnie różnie, tutaj element brzoskwini wydaje mi się mocniej wybijać. I o ile w zapachu podobnie, smak oferuje już większą różnicę. Jak dla mnie ten jest bardziej rozjuszony, pobudzony, mocniej czuć alkohol, jest pieprzniejszy, wytrawniejszy. Jest bardziej dębowy i chyba mniej zbalansowany. Pozostałe smaki wydaję się nakładać, co oczywiste, w końcu baza produkcyjna jest podobna.

Posmak, również długi, choć wydaje się mi być bardziej mineralny.

Niezależnie od różnic, które można wyczuć rum jest bardzo dobry. W starciu bezpośrednim rum Foursquare 2007 ujął mnie bardziej swoją ułożonością i bardziej „ciepłym” aromatem. Nie zmienia to jednak oceny, że Foursquare 2008 to również bardzo dobry rum i wydaje mi się, że różnica w podejściu dla różnych osób może bardziej wynikać z dyspozycji dnia lub kolejności próbowania. Dla mnie 2007, ale oba godne polecenia.

Moja ocena rum Foursquare 2008:
Wygląd: 1/1
Zapach: 1,8/2
Smak początkowy: 0,8/1
Smak: 3,6/4
Posmak: 1,8/2
Razem – 9,0 /10

Velier Foursquare Plenipotenziario (test na bazie 75 ml sampla)

Tym razem troszkę wyjedziemy poza Barbados, a mianowicie do Włoch. To tam siedzibę ma firma Velier, o której pisałem parę słów przy okazji recenzji fenomenalnego Hampdena z serii Habitation Velier (tutaj). W skrócie, włoski importer z jedną z najbarzdziej wpływowych osób w świecie rumu na kierownicy – Lucą Gargano. Firma, dla której wyjątkowe rumy butelkują wielcy tego świata w różnych odsłonach. Nie można nie wspomnieć ostatniej edycji Appleton Estate (seria Hearts), jedynej 100% alembikowej serii tej destylarni wydanej właśnie dla Velier.

Wśród tych znakomitości jest oczywiście Foursquare, który już wielokrotnie wydawał bardzo udane wersje (ach Principia!). Czym się różnią? Oczywiście opakowaniem, charakterystycznym dla Velier. Różnią się też seryjnością – to jednorazowe wydania o nakładach do 6000 sztuk (ostatnie – Patrimonio i Plenipotenziario, wcześniejsze mniej). Różnią się wreszcie tym magicznym komponentem ciężkich blendów z destylatora alembikowego. Luca Gargano jest wielbicielem pakowania 100% alembików. Richard Seale natomiast woli robić blendy alembika z kolumną. Mamy więc w przypadku Velier blend, ale czuć, że są to blendy najbardziej dociążone, intensywne, z przewagą alembika. No i jeśli mnie pamięć nie myli od Velier mamy zawsze moc beczki, w ECS nie.

Te elementy składają się w całość, dość kosztowną, bo żeby dostać w swoje ręce taką butelkę trzeba wysupłać okolice 600-700 zł (czyli mniej więcej dwukrotności z serii Exceptional Casks). I to dobrze, jak je dostaniemy. Aspekt inwestycyjny robi tutaj kluczową robotę, gdyż popyt na to dobro jest tak duży, że poszczególni krajowi importerzy muszą powalczyć o przydział na ich rynki (nakład Plenipotenziario od Velier do importerów rozszedł się w 24 minuty? jakoś tak to było). A na tych rynkach czeka już rzesza chętnych do kupna (parę sztuk na polskim rynku na dziś jeszcze widziałem).

Rum Foursquare Plenipotenziario
Rum Foursquare Plenipotenziario, źródło: https://www.tabaccheriatoto13.com/en/5133-foursquare-plenipotenziario-single-blended-rum-vol60-cl70.html

Rum Foursquare Velier Plenipotenziario to również 12 latek (z 2007 roku). I też mamy do czynienia z całkowitym starzeniem w beczkach po Bourbonie. Zabutelkowany w 60%. Na opakowaniu mamy info, że to mieszanka heavy & light, co oznacza właśnie blend alembika z kolumną.

A Plenipotenziario, wyraz na którym wielu łamie sobie język. To włoska nazwa pełnomocnika (z pełnymi mocami)/ wysłannika. Potraktujmy go więc z należytą starannością, tego wysłannika z Barbadosu 🙂

Zapach na początku lekko przytępiony, ale dajcie mu czasu, żeby ładnie rozkwitł. Dobry przykład, jak alkohol starzony potrafi ładnie się w kieliszku rozwinąć po kontakcie z powietrzem, jak trochę go wzburzymy mieszając. Ładne, lekko miodowe zapachy, choć czuć i tutaj, że jest cięższy, bardziej oleisty w zapachu niż poprzednicy z ECS.

W smaku robimy jeszcze kroczek do przodu, jest na pewno lepszy od 2008. Trochę też od 2007, pojawi się więc na pewno pytanie o jakość do ceny. Mamy tutaj więcej nut tytoniowo skórzanych. Rum jest bardziej skoncentrowany i chyba najbardziej odstający smakiem (w sensie aromat jest inny od zapachu, nie mam na myśli jakości) do zapachu z dzisiejszych.

Posmak jest długi, ładnie się rozchodzący. Mamy tutaj inne, od tych co zapamiętałem z różnych wersji Fousquare nuty, nowe, zaskakujące (skóra, tytoń).

Próbowałem rum Foursquare Plenipotenziario na dwa razy. Pamiętam, jak mnie przy pierwszym spróbowaniu rozczarował, chyba z za dużymi oczekiwaniami podeszłem wtedy. Pewnie mając w pamięci Principię i efekt wow, który spowodowała. Chyba przez ten czas się człowiek trochę do Froursquare’a przyzwyczaił. Natomiast teraz, przy bezpośrednim porównaniu mam namacalny dowód na kunszt tego rumu. A może tez dowód, że próbowanie na bazie jednego sampla, może spowodować mylne wrażenia i trzeba dać trunkowi więcej prób, żeby właściwie go ocenić?

Wiem natomiast, że tu i teraz Plenipotenriario jest na pewno rumem świetnym, zasługującym na bardzo wysoką notę. I najlepszym z dzisiejszej recenzji. Takim, który można otworzyć na specjalną okazję. Czy wartym swojej ceny? Jakbym miał wybierać, pewnie wolałbym 2 butelki 2007-ki i jakiś dodatek do Cuba Libre. Toteż moralnym zwycięzcą tego pojedynku wybrałbym właśnie rum Foursquare 2007 za swoją bardzo wysoką jakość i dużo przystępniejszą cenę.

Moja ocena rum Velier Foursquare Plenipotenziario:
Wygląd: 1/1
Zapach: 1,8/2
Smak początkowy: 0,9/1
Smak: 3,8/4
Posmak: 1,9/2
Razem – 9,4 /10

Podsumowując. Rum RL Seale’s 10 yo do codziennego picia, świetnych koktajli, w kategorii do 200 zł bardzo dobry wybór. Natomiast zdecydowanie warto też dorzucić kilkadziesiąt – sto-kilkadziesiąt złotych (w zależności od wersji), by spróbować edycje z serii Exceptional Casks. A wersje Velier są topowe. I do tego mają niezaprzeczalny atut inwestycyjny argumentujące coś ekstra (poza oczywiście jakością, która jest jeszcze wyższa) w cenie względem nominalnej wersji Foursquare.

Tak czy inaczej, dzisiejsza sesja z 4 rumami potwerdziła, poziom Richarda Seala i ekipy jest nadal bardzo wysoki.

pozdrawiam
Rum Fanatic

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *