Festiwal rumu w Paryżu – październik 2021 – relacja
Jak przekazywałem w ostatnim wpisie odnośnie Festiwalu Rumowego w Berlinie (tutaj), w ubiegłym roku odwiedziłem dwa festiwale rumowe, przy czym za ten bardziej udany uważam Rhum Fest Paris – festiwal rumu w Paryżu, który odbył się na początku października 2021 roku. Zapraszam na relację z tego wydarzenia.
Na dzień dobry zaserwowałem sobie intensywny dzień. Od pobudki o 5tej rano i opóźnionym o godzinę locie (zawsze lekki stresik się pojawia jak mechaników wzywają przed wylotem, żeby coś naprawili) po wieczorny finał w polecanym barze Tiki o wdzięcznej nazwie Dirty Dick (zresztą w sąsiedztwie placu Pigalle 😁, co czyni tę nazwę jeszcze bardziej akuratną). Sam Dirty Dick bardzo fajny (dzięki za polecenie!). Bardzo dobre drinki, ciekawa selekcja rumów, łącznie z Caroni i starymi wydaniami rumu Don Q. Niewielki, ciemny, ale bardzo klimatyczny.
Co ciekawe, Panowie mają swój własny blend rumów, który używają do koktajli, z tego co się dowiedziałem składający się z 7 różnych rumow, w tym m.in. El Dorado (ale nie wiem które) Smith&Cross i Plantation OFTD. I muszę powiedzieć, bo próbowałem ten blend solo, że bardzo intensywny, aromatyczny i jakby butelkowali to bym chętnie jedną butelkę przytulił.
Na finał pozwoliłem sobie na drama Mount Gay Port Cask Expression. Bardzo dobry, wyważony, elegancki rum z delikatnym wpływem beczki po Porto. Zaskoczony byłem jego mocą (55%), smakował bardziej jak okolice 46%. Rum bardzo rzadko dostępny, więc jak będziecie mieli okazję to zdecydowanie polecam.
A w ciągu dnia było szybkie zwiedzanie Paris finest: Łuk Trumfalny, Wieża, Pola Elizejskie, Luwr, Notre Dame, itd. Nogi bolały 🙂. Zabytki nadrobione czas skierować swe kroki na festiwal rumu.
Po pierwszym dniu mogę powiedzieć, że ten festiwal rumu, to był to strzał w dziesiątkę. Festiwal jest ogromny, ponieważ jest to festiwal koktajlowy, mamy więc i piwa, giny, brandy, koniaki, armagnaki, przeróżnej maści alkohole/likiery uzupełniające. Jest też rum, a w zasadzie sporo rumów, koło 80 brandów (różnych butelek lekko ze 300ta). Wszystko w ramach przepustki do spróbowania w cenie. Wiadomo, jak przy cenie biletu koło 30 EUR można spróbować wszystkiego to porcje są malutkie, ale ma to swój plus, gdyż można w ten sposób spróbować więcej. A rumów, których wcześniej nie próbowałem, jest cała masa. Głównie obecne są marki francuskie, choć też i inne da się uświadczyć. Lineupy są pełne, z rumami z najwyższych półek. Również nowości i zapowiedzi nowości z pod lady, które stanowią smakowity kąsek i dodatek do rozmów o rumie.
Zacząłem od stoiska francuskiego niezależnego bottlera – Compagnie des Indes, udało mi się poznać właściciela, bardzo miłego gościa o imieniu Florent, z którym porozmawiałem i o samej marce i o rumach które butelkuje. Mega fajna rozmowa okraszona blendem, który dopiero wyjdzie za jakiś czas (połączeniem 25letniej Panamy starzonej tropikalnie z rumem z Gwadelupy z 1973 r!). Fajne, transparentne rumy, w większości niesłodzone. Na uwagę na pewno zasługuje m.in. Navy blend, bardzo żywy, mocny. Próbowałem też nowości – Panamy w beczkach po sherry oraz Indonezyjskiej Batavia Arak.
Stoisko obsługiwało też inne marki, m.in. Gold of Mauritius, El Dorado oraz jamajskie Monymusk i Long Pond. Miałem więc okazję spróbować absolutnej nowości – pierwszego w historii Long Ponda butelkowanego pod własną marką. Edycja limitowana 2409 butelek. Świetny rum! Drogi, chyba koło 1000 zł, ale to z uwagi na charakter i zapewne potencjał kolekcjonerski. No i El Dorado, można było spróbować edycji limitowanej z destylatora Enmore z 1993 roku! Również mega rum.
Później Appleton 15letni, Black River Cask, nowość. Fajny, delikatny, lekko pieczony smak, choć odrobinę oczekiwałbym większej mocy, bo przy próbach innych mocniejszych rumow, trochę blednie. Ale poziom trzyma. Myślę że jest godnym przedłużeniem 12tki. Kwestia oczywiście ile będzie kosztował. No i musiałbym go chyba jeszcze raz solo spróbować.
Następnie mega rumy od destylarni Savanna z Reunionu. Przekonałem się finalnie, że świetne rumy produkują i z melasy i z soku z trzciny i z kolumny i z alembika. I bardziej przystępne i mocno estrowe. Przedstawili m.in. dwa nowe rumy starzone w beczkach po Armagnac i Calvadosie. Armagnac bardzo dobry, Calvados moim zdaniem wymiata. A na deser miałem okazję spróbować zapowiedź na kolejny rok – wysokoestrowy rum starzony 14 lat! Miejcie Savanna na uwadze.
Jak mówiłem lineupy były godne, na stanowiskach mogłem spróbować min topowe edycje Diplomatico (SV 2005 oraz Ambasador, który muszę powiedzieć robi robotę), czy Angostura (1787 – która mi chyba bardziej smakowała niż topowa selekcja – No1), gdzie przy okazji spotkałem znanego z wrocławskiego festiwalu Global Ambasadora Angostura – Daniyela Jones’a!
Zgłębiłem następnie temat rumów Agricole w postaci destylarni Trois Rivieres, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że robi świetne rumy, do tego nie potrzebujące wysokiego AbV, żeby potwierdzić swoją głębię smaku. Ta 12latka to jeden z moich top picków festiwalu.
Poprobowalem też rumu Mana’o z Tahiti, czy francuskiego bottlera Twelve Whisky D’aubrac. Ciekawe rumy, może nie topowe, ale z pewnością warte spróbowania.
Ostatnie swoje kroki tego dnia skierowałem do mocno wzrostowej kategorii Rumow Arrangé, czyli specjalnej kategorii Rumow macerowanych owocami, która jest mocną domeną Francuzów i chyba co najlepsze od nich się wywodzi w tej dziedzinie. Poprobowalem rumow Isautier z Reunionu (który jest ponoć liderem sprzedazy rumow Arrangé we Francji), La Mauny i francuskiej marki Les Rhums de Ced’, która miała cały zestaw kilkunastu rumow w tym rumy starzone arrangé!
Z godnych uwagi na pewno wymieniłbym Isautier Gato Patat’ (z tego co zrozumiałem na bazie śmietany i słodkiego ziemniaka), La Mauny Passionfruit (Marakuja) i Daiquiri na nim oraz Ti (Les Rhums de Ced’) Ananas oraz Cytryna/Marakuja.
Na koniec uraczyłem się kolumbijskim rumem Coloma, który jest starzony w beczkach po likierze kawowym – bardzo sympatyczny rum dla miłośników kawy. 15 latka byłaby moim wyborem w przedstawionej selekcji.
Dwa dni to za mało. Brzmi trochę jak podtytuł do kolejnego Bonda, ale de facto to rzeczywistość dobrze podsumowująca mój drugi dzień na festiwalu rumu – Rhum Fest Paris.
Bo choć sprawdziłem drugiego dnia 10 marek, chyba z 50 rumow, to wciąż myślę że na kolejny cały dzień miałbym co robić i próbować…nowego, nieprobowanego dla mnie do tej pory. Myślę, że to dobra puenta ukazująca potencjał miejsca i festiwalu.
Na pierwszy ogień zagłębiłem się ponownie w Rhum Agricole, stwierdzając, że w sumie jestem w najlepszym do tego miejscu. Tak więc poprobowalem lineupu marki La Mauny, tej samej którą próbowałem w ramach rumów arrangé na innym stoisku. Tutaj były edycje klasyczne począwszy od Eleve Sous Bois do Millesime 2005. I z pewnością cały lineup można polecić. Rumy trzymają poziom, jak na klasyczne Agricole przystało. Do tego dowiedziałem się fajnych rzeczy na temat samej destylarni i dzielenia się z destylatorem od Trois Rivieres jednym dachem.
Potem przeszedłem do jednej z najnowszych destylarni na Martynice. Takiej, co ciekawe nie kwalifikującej się pod standard AOC Martinique, z uwagi na użycie alembików w procesie produkcyjnym. Destylarni A1710. Rumy drogie(mała craftowa destylarnia), rumy głównie niestarzone (jeszcze), ale rumy bardzo godne uwagi. Jak lubicie intensywność jamajskich rumów wysokoestrowych, czy takich rumów z Reunionu, to tutaj też się odnajdziecie (oczywiście mam na myśli intensywność, a nie smak, bo to jednak rumy z soku z trzciny). Bardzo ciekawym doświadczeniem było spróbowanie trzech rumow z serii La Perle Rare, gdzie trzy butelki prezentowały destylaty z różnych trzcin cukrowych, niebieskiej, czerwonej i jeszcze jednej, której nazwy nie zrozumiałem (po francusku). Dawało to świetną możliwość poczucia różnicy pomiędzy surowcem produkcyjnym, mającym kwiecisty, owocowy, czy warzywny charakter dominujący.
Kolejnego producenta chciałem spróbować już od bardzo dawna. La Favourite, również craftowa destylarnia (co przekłada się na cenę), która od lat sprzedaje trunki cieszące się (również kolekcjonerskim) uznaniem. Miałem okazję spróbować szerokiego lineup’u, łącznie z edycjami Millesime (2012 oraz 2015) oraz legendarną wersją Flibuste (tutaj z 1990 roku). Millesime 2015 godny był na pewno powtórki 🙂
Kontynuowałem przygodę z Agricolami przez markę HSE z szerokim lineupem rumów klasycznych oraz z podwójną maturacją, min w beczkach po Porto, Sauternes, czy Kilchomanie. Ciekawostka, HSE jest produkowana w destylarni Simon. Z rumów dla mnie na uwagę zasługiwał na pewno HSE Port Cask. Choć na pewno całą marka poniżej pewnego poziomu nie schodzi.
Kolejny krok, a w zasadzie lekki skok na następną wyspę francuską – Gwadelupę i destylarnię Reimonenq, również chciałem ją od dawna spróbować. I generalnie, powtarzając się – bardzo dobre rumy na wysokim poziomie, potwierdzające klasę i twierdzenie „You can’t go wrong with Agricoles”. Oczywiście jak się lubi ten specyficzny smak rumów z soku z trzciny cukrowej. Przy Raimonenqu lekka niespodzianka, 7 letni mi bardziej podszedł niż 9letni.
Nadszedł czas na zmianę i wypróbowanie: Japońskiego rumu rodem z Okinawy – Teeda, Panamskiej Zafry ( w wersji 21 i 30 letniej, choć zawsze jestem sceptyczny do tych wysokich oznaczeń wiekowych) oraz Paragwajskiego Fortin. I nie wiem, czy to wysoki poziom poprzedników, czy już sporo na liczniku, ale te rumy nie potrafiły mnie zachwycić.
Nadszedł czas też na coś odmiennego. Tak jak dzień wcześniej był moment na rumy arrangé, tak i tego dnia nastał moment na rum botaniczny. Rumy Union, znane u nas, pochodzące z Holandii. Pierwszy raz miałem okazję je spróbować i od razu w komplecie. Fajne, lekkie, smaczne, idealne moim zdaniem do zbudowania kompozycji koktajlowych, gdyż każdy był mocno ukierunkowany na dany smak. Mi najbardziej podszedł kokos, ale podejrzewam, że każdy znalazłby coś dla siebie.
Na koniec trafiłem na niezależnego butelkujacego z Marsylii, firmę Ferroni. Bardzo fajne rumy i blendy i single caski wydawane w mocy beczki. Zdecydowanie do polecenia i prób. Mieszankę Mauritiusa w postaci Chamarel i LaBourdonnais z chęcią bym przytulił, no była bardzo bardzo dobra.
Dwa dni szybko zleciały, jeszcze było kilka stoisk, do których z różnych przyczyn nie dotarłem, a chciałem. Pokazuje to tylko jak ciekawy, szeroki i różnorodny jest świat rumu, a przecież na festiwalu był reprezentowany tylko jego wycinek (nawet wśród rumów francuskich). Pozostaje więc w stanie dalszego zaciekawienia i myślę w dalszym ciągu chętnie będę festiwale odwiedzał. Ten był wyjątkowo dla mnie udany. Myślę najbardziej podobała mi się opcja wszystkich rumów w ramach przepustki, nawet kosztem porcji, co uważam było na plus z uwagi na możliwość szerokiego zapoznania się z kategorią. Jakbym stawiał i porównywał, to myślę że spokojnie był to ciekawszy i lepiej ogarnięty festiwal rumu niż ostatni Berlin. Pozostałych atrakcji nie komentuję, myślę że fani innych trunków które były obecnie bądź pracownicy branży gastronomicznej byliby zadowoleni, bo rum stanowił może 1/4 tego całego festiwalu.
Festiwal rumu dobiegł końca, ale wrażeń z Paryża jeszcze nie.
Kolejny, ostatni już dzień pobytu w Paryżu upłynął na zwiedzaniu…sklepów rumowych 😁. Na cel obrałem sobie dwa: Christian de Montaguère oraz Excellence Rhum.
W tym pierwszym, ponad 1000 rumów na półkach 😍. Z racji tego, że można w sklepie spotkać znanego z Agricole Tour Jerry Gitany sklep ma sporą selekcję rumów Agricole.
Mój wybór też padł na tego typu rum, a dokładniej na nieobecnego na festiwalu Dillon’a. Wahałem się pomiędzy różnymi rumami, jak nowościami dla mnie Montebello, czy Hardy, natomiast wybór (po krótkiej, milej dodatkowej degustacji) padł właśnie na Dillon z Martyniki, który wyrasta dla mnie na czołówkę (o ile nie najlepszą) destylarni z Martyniki pod kątem stosunku ceny do jakości. Nie znalazłem u nas wersji starzonych (jak zakupiona przeze mnie 7ka i 12tka), natomiast na pewno, po próbach jest to marka godna polecenia 👍 A sklep, jakbyście byli w Paryżu, zdecydowanie do polecenia!
Na koniec odzwiedziłem sklep z ponad 1300 butelkami na miejscu i ponad 3000 online, więc zdecydowanie trzeba o tym wspomnieć i polecić 👍
ExcellenceRhum.com, trzeba przyznać robi mega wrażenie. A i ta gablota z rumami za szybką (na filmie) i J.Bailly z 1929, czy rumy z lat 50tych i 60tych.
Zresztą, sami zobaczcie…Mój wybór padł na nowiutkie dziecko Hampdena – LRok The Younger z 2016 roku (na te starsze trzeba jeszcze chwilę poorać 😁).
Do zobaczenia na kolejnych wyjazdach 🙂